Leczenie histerii

Od zamierzchłych czasów filozofowie i lekarze wyszukiwali związku pomiędzy kobiecymi narządami rodnymi a różnymi zaburzeniami osobowości. Ci mężczyźni – bo byli to niemal wyłącznie mężczyźni – ignorując niekiedy realne problemy medyczne związane z procesem ciąży i połogu, jednocześnie namiętnie zajmowali się wymyślaniem różnych nieistniejących kobiecych przypadłości.

Histeria jest prawdopodobnie tą najbardziej znaną.

Trudno podać dokładne objawy, jakie miałaby wywoływać histeria. Stanowiła pojęcie-parasol na w zasadzie każde zachowanie kobiety, które mogło wydać się doktorowi „nienormalne” i „paodejrzane”. Niekiedy były to zwyczajne symptomy zbliżającej się menopauzy, jak uderzenia gorąca czy wrażenie duszności, niekiedy zaburzeń nerwowych, a czasami nawet za histerię brano padaczkę. Zazwyczaj histeria dotykała też kobiety nieszczęśliwe, niepokorne, o nieodpowiednich poglądach, „prowadzeniu się” czy zbyt niezależne.

Za histerii miała odpowiadać macica, przedstawiana jako coś w rodzaju ludzkiego pęcherza pławnego. Unosiła się ona do góry, jako sucha i lekka, a niekiedy wręcz wędrowała po całej jamie brzusznej, jak obdarzone własną świadomością zwierzę. Gdy modna stała się teoria humoralna, za histerię zaczęła odpowiadać czarna żółć.

Nawet w czasach, gdy znano już znieczulenie ogólne, a chirurdzy wpadli na pomysł, aby myć ręce przed operacją, mit histerii pozostawał żywy. Pod koniec dziewiętnastego wieku wynaleziono wibrator, urządzenie, które miało leczyć histerię.

A także bezsenność, przeziębienie, rwę kulszową i wiele innych schorzeń.

Pierwszy mit wibratora

Z książki „The Technology of Orgasm: 'Hysteria’, the Vibrator, and Women’s Sexual Satisfaction” możemy dowiedzieć się, że masturbacja była zalecanym remedium na histerię, a po wynalezieniu wibratora kobiety mogły doświadczyć orgazmu ot, po prostu idąc do lekarza.

W rzeczywistości… nie ma na to dowodów. Wibrator służył do leczenia histerii, dotarł w to miejsce jednak bardzo okrężną drogą. Miał więcej wspólnego z postępującą elektryfikacją i fascynacją napędzanymi prądem maszynami niż masturbacją.

Trzy wielkie wynalazki napędzały wiek XIX oraz początek XX. Pierwszym była maszyna parowa. Drugim – elektryczność. Trzecim – radioaktywność. Mieliśmy więc społeczeństwo wyjątkowo entuzjastycznie nastawione do technicyzacji, lecz jednocześnie niezbyt świadome zagrożeń, jakie niosą za sobą para pod olbrzymim ciśnieniem, prąd czy atom. W odpowiedzi szybko można było się spodziewać zarówno guru przestrzegających, że pożaru wywołanego przez elektryczność nie powinno się gasić prądem, jak i całej gamy mniej lub bardziej użytecznych wynalazków do domowego użytku.

Wibrator pojawił się pod koniec XIX wieku w wersji przenośnej i – w zależności od sprzedawcy – mógł leczyć histerię, albo coś zupełnie innego. Niwelował zmęczenie, odciski, bóle kobiece i cokolwiek udało się umieścić na reklamie. Oczywiście, nie służył do masturbacji. Histeryczna macica powinna przed nim uciekać, jeśli przyciśniesz go do brzucha, tuż pod żebrami. Masaż stóp zniweluje opuchnięte kostki, a brzucha – nudności i wymioty. Idealne panaceum na wszystko.

Upadek cudownego wynalazku

Lata jednak mijały, medycyna postępowała, pojawiły się też pierwsze obostrzenia dotyczące reklamy i sprzedaży. Nie można już było kupić radioaktywnych zegarków, a konsumenci zaczęli powątpiewać w zapewnienia, że ich masażer wyleczy absolutnie wszystko.

Aby się sprzedawać dalej, wibrator potrzebował nowej funkcji. Wtedy sprzedawcy zmienili taktykę – zamiast urządzenia medycznego, które można było opchnąć lekarzom i osobom z bólami kręgosłupa, teraz masażery miały przynosić „relaks”. Reklamy, oczywiście, unikały stwierdzeń, jakiego rodzaju relaks miałby to być, w obawie przed posądzeniem o sianie zgorszenia.

Dopiero po rewolucji seksualnej lat 60-tych XX wieku wibratory zaczęto projektować w mniej dyskretny sposób. W procesach produkcji jednak rzadko uczestniczyły kobiety, stąd modele z tamtych lat pojawiały się w dwóch odmianach – konserwatywnej, przypominającej wcześniejsze masażery lub przypominającej monstrualne penisy, co bardziej niż o czymkolwiek innym mówiło o wyobrażeniach ówczesnych mężczyzn na temat kobiecej seksualności.

Wibratory w Polsce

Do Polski rewolucja seksualna docierała bardzo niemrawo, co prawdopodobnie oszczędziło nam wielkich gumowych członków produkcji Spółdzielni Inwalidów „TELSIN”. Zamiast tego postawiono na stare, dyskretne masażery w różnych kolorach, oficjalne służące do zabiegów na szyję i twarz. Wytwarzano je w latach 70-tych.

Demokratyczna Polska mogła pochwalić się dużo większym wyborem zabawek erotycznych, podobnie jak wiele tanich, zachodnich produktów lub gadżetów sprowadzanych z Chin, były kiepskiej jakości i nie posiadały żadnych atestów świadczących o bezpieczeństwie użytkowania. Zachodnie wibratory typu Magic Wand były niewyobrażalnie drogie – nawet dziś oryginalny Hitachi Magic Wand kosztuje ponad pół tysiąca złotych.

Obecnie na rynku można znaleźć olbrzymią gamę różnych modeli, w niemal dowolnym przedziale cenowym, w przeróżnych kolorystykach i stylizacjach. Już średniej jakości wibrator może posiadać niewielki panel dotykowy pozwalający na płynne sterowanie, kilkanaście różnych trybów i dedykowaną aplikację. I przede wszystkim – nawet te o egzotycznych kształtach rzadko udają, że służą do celów innych niż masturbacja.

Można więc powiedzieć, że przynajmniej w tym aspekcie marketing jest nieco bardziej szczery, niż to bywało dawniej.